Chciałabym wam polecić naszego nowego bloga. ( mojego i Mary ) to też będzie opowiadanie:
Mówi o dziwnej szkole gdzie dzieją się straszne rzeczy. Heaven i Hurt najlepsze przyjaciółki razem z wrogiem wredną McKeznie i Przyjacielem Mattem próbują przeciwstawić się tym co dzieje się w ty strasznym budynku...
resztę opowiem jak wejdziecie na naszego bloga.
nawiedzeni.blogspot.com
Eve
niedziela, 25 listopada 2012
Druga część
Przeszukałyśmy chyba cały zamek i nigdzie nie znalazłyśmy korony. Została nam tylko sypialnia.
- Nie tam nie wchodzimy!
- Dlaczego?!
- No bo to jest pokój królowej. Nikt tam nie może wejść.
- Ponieważ ... ?
- Bo nie.
- Dobrze ty zostań jak chcesz.
Weszłam do środka. I co ... ? I nic. Wtedy usłyszałam krzyk ktoś wołał o pomoc.
- Seline!!!
- No prosze, prosze. Któż to jest ?- zza dziewczyny wyszła cała czarna postać. - Jak się nazywasz? - spytał niskim głosem.
- Nie mów. - krzyknęła dziewczyna.
- Powiedz. Inaczej obie was zabiję. - przycisnął nóż do jej gardła.
- No dalej.
- Mam na imię ... . ... Amelia.
- To nie ciebie szukam. Ale ją- wskazał na Seline. - Ją sobie wezmę. Pomoże mie znależć Melody - to znaczy Mellinor i Avenlly.
- Zostaw ją. - krzyknęłam.
- Dlaczego ?! To będzie prezent na urodziny. Albo nie, będziesz musiała wybierać.
- Pomiędzy kim?!
- Korona czy dziewczyna.
- Weź koronę, ja sobie poradzę.
- Wybieram ...
- Szybciej, bo obie wezmę !
- Wybieram ...
- Ona wybiera obie. - pojawiła się postać o ciemnych brązowych włosach, ale te oczy wszędzie poznam.
- Charlie...
- Oddaj koronę i dziewczynę.
- Dlaczego ?
- Bo to ja cię zabiję. - zwrócił się do mnie. - Ty idź do królowej a ja sobie poradzę. - Szybko.
Natychmiast pobiegłam do umierającej królowej.
- Już dobrze?
- Królowa jest bardzo silna i dała sobie radę. - powiedział któryś z rycerzy.
- Więc już jest dobrze?
- Tak jest świetnie.
- No to dobrze .
Odwróciłam się a tu dziewczyna wychodzi z Charliem na rękach.
- Widzę, że role się odwróciły.
- Śmieszne.
- No wiem.
- A korona? Macie?!
- Tak .
- Zwinęliście się. Wytłumaczycie mi później jak to zrobiliście.
Seline położyła go na ziemi gdzie z nim czekaliśmy aż przyjedzie lekarz.
***
Eve
- Nie tam nie wchodzimy!
- Dlaczego?!
- No bo to jest pokój królowej. Nikt tam nie może wejść.
- Ponieważ ... ?
- Bo nie.
- Dobrze ty zostań jak chcesz.
Weszłam do środka. I co ... ? I nic. Wtedy usłyszałam krzyk ktoś wołał o pomoc.
- Seline!!!
- No prosze, prosze. Któż to jest ?- zza dziewczyny wyszła cała czarna postać. - Jak się nazywasz? - spytał niskim głosem.
- Nie mów. - krzyknęła dziewczyna.
- Powiedz. Inaczej obie was zabiję. - przycisnął nóż do jej gardła.
- No dalej.
- Mam na imię ... . ... Amelia.
- To nie ciebie szukam. Ale ją- wskazał na Seline. - Ją sobie wezmę. Pomoże mie znależć Melody - to znaczy Mellinor i Avenlly.
- Zostaw ją. - krzyknęłam.
- Dlaczego ?! To będzie prezent na urodziny. Albo nie, będziesz musiała wybierać.
- Pomiędzy kim?!
- Korona czy dziewczyna.
- Weź koronę, ja sobie poradzę.
- Wybieram ...
- Szybciej, bo obie wezmę !
- Wybieram ...
- Ona wybiera obie. - pojawiła się postać o ciemnych brązowych włosach, ale te oczy wszędzie poznam.
- Charlie...
- Oddaj koronę i dziewczynę.
- Dlaczego ?
- Bo to ja cię zabiję. - zwrócił się do mnie. - Ty idź do królowej a ja sobie poradzę. - Szybko.
Natychmiast pobiegłam do umierającej królowej.
- Już dobrze?
- Królowa jest bardzo silna i dała sobie radę. - powiedział któryś z rycerzy.
- Więc już jest dobrze?
- Tak jest świetnie.
- No to dobrze .
Odwróciłam się a tu dziewczyna wychodzi z Charliem na rękach.
- Widzę, że role się odwróciły.
- Śmieszne.
- No wiem.
- A korona? Macie?!
- Tak .
- Zwinęliście się. Wytłumaczycie mi później jak to zrobiliście.
Seline położyła go na ziemi gdzie z nim czekaliśmy aż przyjedzie lekarz.
***
Eve
piątek, 23 listopada 2012
Rozdział 3
- Jesteśmy.
- Już?
- Tak.
Przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem, ale po chwili się zorientowałam. stałyśmy na wprost wielkiego pałacu. Zamek był w różnych odcieniach fioletu. Dwie wysokie wieże, jedna wyższa od drugiej. nie dało się tego opisać.
- Jak to pięknie.
- JA tu mieszkam.
Weszłyśmy przez bramę do zamku i angle ujrzałam ranną królową.
- Co się stało? - spytałam.
- Nie wiemy. Dopiero tu przyszliśmy.
Uklękliśmy obok królowej. Krew sączyła się z jej boku.
- Co się stało?
- To on.
- Kto ? Kto to zrobił ? - zapytała Seline
- To on. Demon.
- Demon ? Kto to taki.
- Później ci wytłumaczę narazie musimy pomóc. - odpowiedziała Seline.
- Nie ja sobie poradzę. Nie pamiętasz ? Ja mogę umrzeć tylko śmiercią naturalną. A trochę żelaza mi nie zaszkodzi.
- Nawet tak nie mów.
- Moja korona. - szybko się poruszyła i zaczęła kręcić dookoła głową. - Poszukajcie jej. Oni mi pomogą. - wskazała na mężczyzn stojących nad nią. - Wy się nią zajmijcie.
- Dobrze. Korona. - powiedziała Seline. - Biegnijmy.
***
Mara ma szlaban na kompa ( dostała 1 z matmy )
Eve
- Już?
- Tak.
Przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem, ale po chwili się zorientowałam. stałyśmy na wprost wielkiego pałacu. Zamek był w różnych odcieniach fioletu. Dwie wysokie wieże, jedna wyższa od drugiej. nie dało się tego opisać.
- Jak to pięknie.
- JA tu mieszkam.
Weszłyśmy przez bramę do zamku i angle ujrzałam ranną królową.
- Co się stało? - spytałam.
- Nie wiemy. Dopiero tu przyszliśmy.
Uklękliśmy obok królowej. Krew sączyła się z jej boku.
- Co się stało?
- To on.
- Kto ? Kto to zrobił ? - zapytała Seline
- To on. Demon.
- Demon ? Kto to taki.
- Później ci wytłumaczę narazie musimy pomóc. - odpowiedziała Seline.
- Nie ja sobie poradzę. Nie pamiętasz ? Ja mogę umrzeć tylko śmiercią naturalną. A trochę żelaza mi nie zaszkodzi.
- Nawet tak nie mów.
- Moja korona. - szybko się poruszyła i zaczęła kręcić dookoła głową. - Poszukajcie jej. Oni mi pomogą. - wskazała na mężczyzn stojących nad nią. - Wy się nią zajmijcie.
- Dobrze. Korona. - powiedziała Seline. - Biegnijmy.
***
Mara ma szlaban na kompa ( dostała 1 z matmy )
Eve
piątek, 16 listopada 2012
środa, 7 listopada 2012
Heejkaaaa
Widzę, że wchodzicie. Ciesze się ^^
Będę dodawać na zmianę z Ewelinką. W tym tygodniu ona, w przyszłym ja.
Love,
Mara.
Będę dodawać na zmianę z Ewelinką. W tym tygodniu ona, w przyszłym ja.
Love,
Mara.
poniedziałek, 5 listopada 2012
No hej. drugi rozdział:
Rozdział 2
Wszyscy jak na zawołanie uśmiechneli się szeroko.
- Co się tak szczerzycie? Powinnam was kojarzyć ? Przecież widzimy się pierwszy raz, no nie? - zdziwiłam się.
- No... tak właściwie, to nie spotykamy się pierwszy raz.- powiedziała Cassandra.
- Co znaczy " tak właściwie " ? Śledziliście mnie? - zaśmiałam się.
- No, a pamiętasz te dziwne sny, które miałaś tydzień przed i po urodzinach i w okolicach Hallween? - spytał Charlie.
- Jeśli chodzi Ci o ten sen kiedy razem z grupą ludzi wpycham Anabelle w przepaść, to tak. Zawsze rano budziłam się z okropnym bólem głowy.- wyznałam.
- Sorki.- powiedział.- Na pocieszenie powiem Ci, że ja też nie czułem się zabójczo świetnie.
- To ty wbijałeś mi ten sen do głowy? W jakieś książce czytałam o czymś podobnym. Ale przecież żeby przekazać myśl, obraz, wspomnienie czy sen trzeba być związanym w jakikolwiek sposób ze swoją " ofiarą ", że tak powiem. Mam rację ?
- Tak. dlatego tylko ja mogłem to robić. - powiedział cicho w odpowiedzi Charlie.
- Och, Charlie... - westchnęłam.
- Dobra, dobra tylko się nie rozczulaj. Nie mamy za wiele czasu. jak Seline się dowie, że robimy pranie mózgu bez niej to się nieźle wścieknie.- powiedział poważnie Collin.
- No tak. Pan Biorę Wszystko Na Poważnie Collin. - zażartowała z brata Cassie.
- Za top ty niczego nie traktujesz serio. - zdenerwował się Collin.
- Cisza! To nie czas na kłótnie! - krzyknęła Amelia i zwróciła się do mnie. - Nie przejmuj się oni już tak mają. Najpierw skaczą sobie do gardeł, ale jak spróbujesz któremuś zrobić krzywdę, to drugie postara się abyś umierała w męczarniach.- powiedziała ze śmiechem Amelia.
- Jesteś bardzo śmieszna.- odpowiedział Collin.
- I tak wszyscy wiemy, że to prawda.
Nieoczekiwanie pojawiła się Seline.
- Witam Was. Collin, jakie pranie mózgu?
- Zaczyna się. Uhhhhh. - powiedział jakby mu to sprawiało jakąś trudność.
- Słucham.
- No więc... To Charlie... wbił do głowy Melody sen.
- No dobrze. Trzymajmy się tego, że przyszłam i się ciebie czepiałam, okey?
- Taaaak.
- Słucham?
- Nic, nic nie mówiłem.
- To przejdżmy do Charliego. Dlaczego wbijałeś jej ten sen?
- Chciałem uświadomić ją co bedzie musiała zrobić.- powiedział poważnie.
-Co? Bedę musiała zabić moją siostrę?
- Później Ci to wytłumaczę.
- Nie później tylko teraz. JA chcę wiedzieć. Co z moją siostrą jest nie tak?
- Nie jesteś gotowa.
- Cisza! Jak chce wiedzieć to gdy to wszystko wyjaśnimy wezmęją to królowej.
- Dla mnie kłótnia skończona. Jak wam na tym zależy to weź ją teraz.
- A wy gdzie pójdziecie i jak was znajdę?
- Charlie i Cassandra często was prześladują. Anabelle i ciebie.- powiedziała.
- Miło wiedzieć. A dlaczego ja nie widzę Charliego? On przecież nie jest duchem.
- Nie jest ale przeważnie jak się dotknie ducha to jest się niewidzialnym. Taka kolej rzeczy
Momentalnie wszyscy zniknęli i została tylko Seline.
- Więc do królowej? Jesteś pewna?
- Tak.
KONIEC drugiego rozdziału.
tym razem nie Mara tylko
Eve
Rozdział 2
Wszyscy jak na zawołanie uśmiechneli się szeroko.
- Co się tak szczerzycie? Powinnam was kojarzyć ? Przecież widzimy się pierwszy raz, no nie? - zdziwiłam się.
- No... tak właściwie, to nie spotykamy się pierwszy raz.- powiedziała Cassandra.
- Co znaczy " tak właściwie " ? Śledziliście mnie? - zaśmiałam się.
- No, a pamiętasz te dziwne sny, które miałaś tydzień przed i po urodzinach i w okolicach Hallween? - spytał Charlie.
- Jeśli chodzi Ci o ten sen kiedy razem z grupą ludzi wpycham Anabelle w przepaść, to tak. Zawsze rano budziłam się z okropnym bólem głowy.- wyznałam.
- Sorki.- powiedział.- Na pocieszenie powiem Ci, że ja też nie czułem się zabójczo świetnie.
- To ty wbijałeś mi ten sen do głowy? W jakieś książce czytałam o czymś podobnym. Ale przecież żeby przekazać myśl, obraz, wspomnienie czy sen trzeba być związanym w jakikolwiek sposób ze swoją " ofiarą ", że tak powiem. Mam rację ?
- Tak. dlatego tylko ja mogłem to robić. - powiedział cicho w odpowiedzi Charlie.
- Och, Charlie... - westchnęłam.
- Dobra, dobra tylko się nie rozczulaj. Nie mamy za wiele czasu. jak Seline się dowie, że robimy pranie mózgu bez niej to się nieźle wścieknie.- powiedział poważnie Collin.
- No tak. Pan Biorę Wszystko Na Poważnie Collin. - zażartowała z brata Cassie.
- Za top ty niczego nie traktujesz serio. - zdenerwował się Collin.
- Cisza! To nie czas na kłótnie! - krzyknęła Amelia i zwróciła się do mnie. - Nie przejmuj się oni już tak mają. Najpierw skaczą sobie do gardeł, ale jak spróbujesz któremuś zrobić krzywdę, to drugie postara się abyś umierała w męczarniach.- powiedziała ze śmiechem Amelia.
- Jesteś bardzo śmieszna.- odpowiedział Collin.
- I tak wszyscy wiemy, że to prawda.
Nieoczekiwanie pojawiła się Seline.
- Witam Was. Collin, jakie pranie mózgu?
- Zaczyna się. Uhhhhh. - powiedział jakby mu to sprawiało jakąś trudność.
- Słucham.
- No więc... To Charlie... wbił do głowy Melody sen.
- No dobrze. Trzymajmy się tego, że przyszłam i się ciebie czepiałam, okey?
- Taaaak.
- Słucham?
- Nic, nic nie mówiłem.
- To przejdżmy do Charliego. Dlaczego wbijałeś jej ten sen?
- Chciałem uświadomić ją co bedzie musiała zrobić.- powiedział poważnie.
-Co? Bedę musiała zabić moją siostrę?
- Później Ci to wytłumaczę.
- Nie później tylko teraz. JA chcę wiedzieć. Co z moją siostrą jest nie tak?
- Nie jesteś gotowa.
- Cisza! Jak chce wiedzieć to gdy to wszystko wyjaśnimy wezmęją to królowej.
- Dla mnie kłótnia skończona. Jak wam na tym zależy to weź ją teraz.
- A wy gdzie pójdziecie i jak was znajdę?
- Charlie i Cassandra często was prześladują. Anabelle i ciebie.- powiedziała.
- Miło wiedzieć. A dlaczego ja nie widzę Charliego? On przecież nie jest duchem.
- Nie jest ale przeważnie jak się dotknie ducha to jest się niewidzialnym. Taka kolej rzeczy
Momentalnie wszyscy zniknęli i została tylko Seline.
- Więc do królowej? Jesteś pewna?
- Tak.
KONIEC drugiego rozdziału.
tym razem nie Mara tylko
Eve
czwartek, 1 listopada 2012
Hej!!
Nie pisałam, ale byłam chora. Zresztą dalej jestem. Już Ewelina na mnie krzyczy, że nie piszę więc macie i się cieszcie ;)
Rozdział 1 (część 2)
-Dziękuję-powiedziała nieznajoma.
Cassandra zniknęła a po minucie szła na czele ośmioosobowego zbiorowiska.
-To ona-oznajmiła triumfalnie.
-O co chodzi?-zapytałam zaniepokojona- Jestem Wam coś winna?
-Tak jakby-zaśmiał się wysoki brunet z tyłu. Był nienaturalnie blady i przystojny. Jego duże oczy miały blado-czerwony kolor.
-Anthony! Ogarnij się! -Krzyknęła na niego jakaś niska i pulchna szatynka.
-Anthony, Amelia cicho!-zganiła ich dziewczyna na którą wpadłam.
Umilkli natychmiast. Nie byłam osobą płochliwą, i miałam zamiar tam stać, dopóki te dziwolągi, wszystkiego mi nie wyjaśnią.
-Szereg proszę!-ustawili się w szeregu- Ty jesteś Melody? -upewniła się moja podobizna.
Przytaknęłam.
-Dobrze. Ja mam na imię Avenlly, ale mówią na mnie Avalon. My-pokazała na szereg ludzi za sobą- My nie jesteśmy ludźmi.
-Śmieszna jesteś. Jak to "Nie jesteśmy ludźmi"? To czym jesteście? Tymi wszystkimi postaciami z moich książek? Duchami, Czarownicami, Medium, Zmiennokształtnymi i Demonami? Czymś takim jesteście?
-My, Melody.
-Jakie my? Może jeszcze mi powiedzcie, że ja też jestem...-zamarłam wpół słowa.
-Mel?-zaniepokoiła się Avalon.
-To...jest niezwykłe. Właśnie spełnia się moje marzenie. Moja pewność, którą miałam przez całe życie. Właśnie widzę jak się sprawdza. W szóstej klasie. Byłam pewna, że mam jakieś paranormalne moce.-wyznałam i nagle nabrałam pewności, co do prawdziwości jej słów. Nauczyłam się ufać przeczuciom, i poddałam mu się całkowicie. Avalon z uśmiechem podeszła do szeregu, i stanęła na jego początku.
-Avalon-powiedziała.
-Anthony-przedstawił się ten wysoki, blady chłopak. Ma takie czerwone oczy.
-Amelia-rzekła szatynka, która wcześniej uciszała Anthonego.
-Cassandra-uśmiechnęła się ta dziewczyna z powietrza.
-Collin-powiedział sztywno niebieskooki blondyn.
-Cassie-przedstawiła się wesoło niebieskooka blondynka. Musi być siostrą Collina. Są jak dwie krople wody.
-Joshua. -rzekł cicho czarnowłosy, granatowooki, wysoki chłopak.
Popatrzyłam teraz na ostatnią osobę w szeregu. Zmarłam. To niemożliwe. To nie może być on.
Uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem świata. Tym samym który przypominałam sobie gdy było mi smutno.
Podeszłam do niego, i mocno go przytuliłam.
-Pamiętasz mnie.- rzekł z nadzieją.
-Prawdziwych przyjaciół nigdy się nie zapomina Charlie.
-Po czym mnie poznałaś? Przecież ostatnio widzieliśmy się w czwartej klasie.-nie dowierzał.
-Oczy. Nikt na całej Ziemi nie ma równie zielonych oczu. Widywałam ich już wiele, ale twoje poznam zawsze.
-Uuuuuu! Parka nam się kroi!-zawołał Anthony. Amelia zgromiła go wzrokiem.
-Skąd wy się znacie?-zapytała Avalon.
- Z podstawówki. To właśnie Charlie w czwartej klasie opowiedział mi o magii, o aurach, mocy żywiołów. Pamiętam, że pożyczył mi Przyrodnią Prawdę. To była moja pierwsza powieść fantasy. Od tamtej pory nie rozstaję się z książkami, i zajmuję się paranormalnymi rzeczami. Dzięki niemu nie myślę ciągle o ciuchach i chłopakach jak moja siostra.
-Anabelle-syknął ze złością Joshua.
-Co z nią nie tak? A poza tym, skąd znasz jej imię?-zdenerwowałam się. Co ten koleś ma do Anabelle?
-Nie czas, i nie miejsce.-uspokoiła mnie Avalon.
Usiadłam na trawie, a reszta poszła w moje ślady. Siedzieliśmy w kółku, tak samo, jak siada się w przedszkolach kiedy śpiewane są te głupawe piosenki o biedroneczkach.
Przyjrzałam się uważnie każdemu z nich. Zatrzymałam wzrok na Charliem.
-Ja...ja was znam.-powiedziałam.
#####################
Mam dziś za dużo energii, więc dodam jeszcze przynajmniej częściowo 2 rozdział. Cieszymy się!!! Jiiip!!!
Love,
Mara.
Rozdział 1 (część 2)
-Dziękuję-powiedziała nieznajoma.
Cassandra zniknęła a po minucie szła na czele ośmioosobowego zbiorowiska.
-To ona-oznajmiła triumfalnie.
-O co chodzi?-zapytałam zaniepokojona- Jestem Wam coś winna?
-Tak jakby-zaśmiał się wysoki brunet z tyłu. Był nienaturalnie blady i przystojny. Jego duże oczy miały blado-czerwony kolor.
-Anthony! Ogarnij się! -Krzyknęła na niego jakaś niska i pulchna szatynka.
-Anthony, Amelia cicho!-zganiła ich dziewczyna na którą wpadłam.
Umilkli natychmiast. Nie byłam osobą płochliwą, i miałam zamiar tam stać, dopóki te dziwolągi, wszystkiego mi nie wyjaśnią.
-Szereg proszę!-ustawili się w szeregu- Ty jesteś Melody? -upewniła się moja podobizna.
Przytaknęłam.
-Dobrze. Ja mam na imię Avenlly, ale mówią na mnie Avalon. My-pokazała na szereg ludzi za sobą- My nie jesteśmy ludźmi.
-Śmieszna jesteś. Jak to "Nie jesteśmy ludźmi"? To czym jesteście? Tymi wszystkimi postaciami z moich książek? Duchami, Czarownicami, Medium, Zmiennokształtnymi i Demonami? Czymś takim jesteście?
-My, Melody.
-Jakie my? Może jeszcze mi powiedzcie, że ja też jestem...-zamarłam wpół słowa.
-Mel?-zaniepokoiła się Avalon.
-To...jest niezwykłe. Właśnie spełnia się moje marzenie. Moja pewność, którą miałam przez całe życie. Właśnie widzę jak się sprawdza. W szóstej klasie. Byłam pewna, że mam jakieś paranormalne moce.-wyznałam i nagle nabrałam pewności, co do prawdziwości jej słów. Nauczyłam się ufać przeczuciom, i poddałam mu się całkowicie. Avalon z uśmiechem podeszła do szeregu, i stanęła na jego początku.
-Avalon-powiedziała.
-Anthony-przedstawił się ten wysoki, blady chłopak. Ma takie czerwone oczy.
-Amelia-rzekła szatynka, która wcześniej uciszała Anthonego.
-Cassandra-uśmiechnęła się ta dziewczyna z powietrza.
-Collin-powiedział sztywno niebieskooki blondyn.
-Cassie-przedstawiła się wesoło niebieskooka blondynka. Musi być siostrą Collina. Są jak dwie krople wody.
-Joshua. -rzekł cicho czarnowłosy, granatowooki, wysoki chłopak.
Popatrzyłam teraz na ostatnią osobę w szeregu. Zmarłam. To niemożliwe. To nie może być on.
Uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem świata. Tym samym który przypominałam sobie gdy było mi smutno.
Podeszłam do niego, i mocno go przytuliłam.
-Pamiętasz mnie.- rzekł z nadzieją.
-Prawdziwych przyjaciół nigdy się nie zapomina Charlie.
-Po czym mnie poznałaś? Przecież ostatnio widzieliśmy się w czwartej klasie.-nie dowierzał.
-Oczy. Nikt na całej Ziemi nie ma równie zielonych oczu. Widywałam ich już wiele, ale twoje poznam zawsze.
-Uuuuuu! Parka nam się kroi!-zawołał Anthony. Amelia zgromiła go wzrokiem.
-Skąd wy się znacie?-zapytała Avalon.
- Z podstawówki. To właśnie Charlie w czwartej klasie opowiedział mi o magii, o aurach, mocy żywiołów. Pamiętam, że pożyczył mi Przyrodnią Prawdę. To była moja pierwsza powieść fantasy. Od tamtej pory nie rozstaję się z książkami, i zajmuję się paranormalnymi rzeczami. Dzięki niemu nie myślę ciągle o ciuchach i chłopakach jak moja siostra.
-Anabelle-syknął ze złością Joshua.
-Co z nią nie tak? A poza tym, skąd znasz jej imię?-zdenerwowałam się. Co ten koleś ma do Anabelle?
-Nie czas, i nie miejsce.-uspokoiła mnie Avalon.
Usiadłam na trawie, a reszta poszła w moje ślady. Siedzieliśmy w kółku, tak samo, jak siada się w przedszkolach kiedy śpiewane są te głupawe piosenki o biedroneczkach.
Przyjrzałam się uważnie każdemu z nich. Zatrzymałam wzrok na Charliem.
-Ja...ja was znam.-powiedziałam.
#####################
Mam dziś za dużo energii, więc dodam jeszcze przynajmniej częściowo 2 rozdział. Cieszymy się!!! Jiiip!!!
Love,
Mara.
Subskrybuj:
Posty (Atom)